6 marca – dzień rozpoczął się pobudką o 5.00 i transferem na lotnisko na lot do Ushuaia. Około godz. 10 przyleciałem do celu, gdzie miałem kilka godzin na zwiedzenie miasta i okolic. Przywitało mnie przepiękne położone miasto u podnóża gór i morza. Nie zwlekając udałem się w ramach treningu na lodowiec, który góruje nad miastem. Tam doświadczyłem niesamowitych widoków kanału Beagla i gór chilijskich. Po wycieczce na lodowiec, zwiedzałem urokliwe miasteczko przypominające to z filmu Przystanek Alaska. Około godziny 17.00 wszedłem na pokład statku Sergiej Vawilow. Godzinę później odpłynęliśmy w kierunku Antarktydy. Czekały mnie dwa dni spędzone na pełnym morzu. Przepłynęliśmy najpierw przez kanał Beagla, a następnie owiany złą sławą Drake Passage między Przylądkiem Horn i Półwyspem Antarktycznym.
7 marca – spędziliśmy cały dzień na morzu. Niestety przez bardzo duże fale przeżyłem chorobę morską. Odbyło się sporo briefingów na temat bezpieczeństwa, ekologii, przyrody, geografii, historii i geologii. Trening na bieżni był niemożliwy ze względu na duże fale.
8 marca – Zodiakami (specjalnymi łodziami) popłynęliśmy na wyspę na Szetlandach Południowych. Tam pierwszy raz zobaczyłem pingwiny i zwierzęta z rodziny fokowatych. Po południu odbyłem w końcu godzinny trening na bieżni. Rejs na południe w kierunku Antarktydy trwał w najlepsze. 9 marca – po śniadaniu odbyliśmy kolejną wycieczkę na wyspę, gdzie pojawiały się większe kolonie pingwinów. Pogoda tego dnia był fatalna, zmagaliśmy się z porwistym wiatrem i śniegiem z deszczem. W takich warunkach zawodnicy z drugiego statku Loffe biegli swój maraton. Mnie maraton czekał następnego dnia. Płynęliśmy dalej w kierunku Wyspy Króla Jerzego. Po kolacji odbyłem krótki trening na bieżni. Wieczorem podczas przydzielania numerów startowych otrzymałem nr 2. Numer 1 został przyznany niewidomemu zawodnikowi na statku Loffe, był to najprawdopodobniej pierwszy niewidomy maratończyk, który ukończył maraton na Antarktydzie. Nazajutrz czekał mnie wielki dzień ! 10 marca – dzień Maratonu! Wystartowałem o godz. 9.00. Po 3 godzinach 17 minutach i 55 sekundach minąłem jako pierwszy linię mety! Sen o Victorii się spełnił! Trasa była bardzo ciężka. Biegłem 3 pętle po 14 km. Trasa przebiegała między bazą rosyjską, argentyńską i chińską. Największa różnica wzniesień wynosiła około 200 metrów. Trasa była na tyle błotnista, że spokojnie można było w tym błocie zostawić buty. Niewielkie odcinki biegliśmy po śniegu. Pierwsze dwa okrążenia przebiegłem w dobrym tempie. Zmęczenie dało znać o sobie podczas trzeciej pętli., Wzmógł sie wiatr i zaczął padać śnieg z deszczem, rozpoczęła się walka z sobą i z naturą. Bardzo bolały mnie nogi, ale udało się! Na metę wbiegłem z flagą Idee Kaffee i klubu LKS Zantyr Sztum. Byłem bardzo szczęśliwy! Po biegu organizatorzy od razu zabrali mnie na zodiaka i zawieźli na statek, gdyż pogoda bardzo sie pogarszała. Prysznic, lunch i odpoczynek ! 11 marca – rano miałem jeszcze bóle mięśniowe, które skutecznie przypominały mi o wczorajszym biegu. Po śniadaniu wziąłem udział w niesamowitym spływie kajakowym wśród fiordów jednych z zatok antarktycznych i zatoki Paradise Bay. Później odbyło się oficjalne ogłoszenie wyników i dekoracja na statku Loffee. 12 marca – kolejny dzień zwiedzania wysp z koloniami urokliwych pingwinów. 13 marca – ostatni dzień na Antarktydzie. Biały kontynent pożegnał nas piękną słoneczną pogodą z niebieskim niebem jakiego nie ma w żadnym innym miejscu na świecie. Ostatnia wycieczka po lądzie Antarktydy, ostatnie sesje zdjęciowe i ostatni niesamowity punkt ? morsowanie w morzu Antarktycznym! Długo tego nie zapomnę. Pożegnaliśmy Antarktydę kierując się w stronę przylądka Horn. 14 marca – dzień spędzony na morzu. Żeby nie próżnować zrobiłem trening na bieżni. 15 marca – kolejny dzień na morzu. Opłynęliśmy urokliwy Przylądek Horn. Wieczorem wziąłem udział w pożegnalnej kolacji z Kapitanem statku , który wręczył mi na pamiątkę starą mapę z własnoręcznym podpisem. 16 marca – o godz.8.00 dopłynęliśmy do Ushuaia. Czekał mnie jeszcze cały dzień w podróży do Buenos Aires. 17 marca – o godz. 10.30 miałem zaszczyt wziąć udział w spotkaniu z Ambasadorem w Ambasadzie Polskiej w Buenos Aires. Popołudniu odlecieliśmy do Amsterdamu. 18 marca – czekały mnie kolejne loty- najpierw do lot do Berlina, następnie do Gdańska. Na lotnisku w w Polsce powitała mnie najbliższa rodzina, znajomi i niezawodny team Idee Kaffee, który wręczył mi okazały puchar za zwycięstwo . Po drodze jeszcze krótka wizyta w Radiu Gdańsk i wywiad dla tej stacji. W Sztumie przywitała mnie grupa najwierniejszych kibiców- członkowie klubu, władze miasta, rodzina, przyjaciele, znajomi. 19 marca – bardzo miłe powitanie przez dyrekcję , pracowników, uczniów mojej szkoły podstawowej nr 2 w Sztumie. No ale niestety wszystko co piękne szybko się kończy! Pamiętajcie – Nie tylko warto, ale wręcz trzeba spełniać swoje marzenia 🙂 !
Wyjazd dofinansowany był ze środków promocji Miasta i Gminy Sztum.