Z pamiętnika wyprawy Antarctica Marathon!

Bartek opowiada o swoim wyzwaniu !!                                                         28 luty – można powiedzieć, że już tego dnia w Sztumie rozpoczęło się moje sportowe wyzwanie życia – Antarctica Marathon z Idee Kaffee. Najbliżsi, znajomi, zawodnicy, sympatycy klubu, mieszkańcy Sztumu, władze miasta z Burmistrzem na czele, lokalne media- wszyscy przy kubku kawy Idee Kaffee życzyli mi szczęścia i powodzenia w czasie całej wyprawy.                                                                                                                             1 marca – wcześnie rano samochodem z transparentem ?Bartek Mazerski w drodze na Antarctica Marathon z Idee Kaffee? udałem się na lotnisko w Gdańsku. Po drodze wjechałem do Radio Gdańsk na krótki wywiad. Przede mną był lot do Berlina. Na miejscu po wylądowaniu zrobiłem 1,5 godzinny trening do Bramy Brandenburskiej i z powrotem.                                                                           2 marca – kolejny dzień podróży zacząłem lotem do Amsterdamu, gdzie czekaliśmy 8 godzin na wieczorny lot do Buenos Aires. Od tej pory podróżowałem z Krzyśkiem Mazurem i Michałem Walczewskim. Korzystając z wolnego czasu zwiedziliśmy Centrum Amsterdamu (popłynąłem m.in. w rejs statkiem po miejskich kanałach wodnych. Po powrocie na lotnisko Schiphol miałem jeszcze tyle czasu, że zrobiłem godzinny trening biegowy na? lotnisku! Wieczorem czekał mnie 14 godzinny lot Buenos Aires.3 marca – o godzinie 7.00 czasu miejscowego wylądowałem w Buenos Aires. Przy pięknej pogodzie przywitali nas organizatorzy Maratonu na Antarktydzie. Po krótkim odpoczynku przyszedł czas na pierwszą wycieczkę po Buenos i pierwszego steka. Po południu odbyłem trening ze wszystkimi uczestnikami maratonu w parku nadmorskim. Wieczorem odbył się powitalny briefing.4 marca – zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w 3 godzinną wycieczkę po najciekawszych zakątkach Buenos Aires. Po południu odbyłem kolejny trening w parku nadmorskim. Wieczorem Buenos by night…5 marca – na chwilę przed śniadaniem odbyłem godzinny trening w deszczu. Później udałem się na wycieczkę statkiem deltą Rio de L Plata. Kolejny stek i Buenos by night…:)

6 marca – dzień rozpoczął się pobudką o 5.00 i transferem na lotnisko na lot do Ushuaia. Około godz. 10 przyleciałem do celu, gdzie miałem kilka godzin na zwiedzenie miasta i okolic. Przywitało mnie przepiękne położone miasto u podnóża gór i morza. Nie zwlekając udałem się w ramach treningu na lodowiec, który góruje nad miastem. Tam doświadczyłem niesamowitych widoków kanału Beagla i gór chilijskich. Po wycieczce na lodowiec, zwiedzałem urokliwe miasteczko przypominające to z filmu Przystanek Alaska. Około godziny 17.00 wszedłem na pokład statku Sergiej Vawilow. Godzinę później odpłynęliśmy w kierunku Antarktydy. Czekały mnie dwa dni spędzone na pełnym morzu. Przepłynęliśmy najpierw przez kanał Beagla, a następnie owiany złą sławą Drake Passage między Przylądkiem Horn i Półwyspem Antarktycznym.

7 marca – spędziliśmy cały dzień na morzu. Niestety przez bardzo duże fale przeżyłem chorobę morską. Odbyło się sporo briefingów na temat bezpieczeństwa, ekologii, przyrody, geografii, historii i geologii. Trening na bieżni był niemożliwy ze względu na duże fale.

8 marca – Zodiakami (specjalnymi łodziami) popłynęliśmy na wyspę na Szetlandach Południowych. Tam pierwszy raz zobaczyłem pingwiny i zwierzęta z rodziny fokowatych. Po południu odbyłem w końcu godzinny trening na bieżni. Rejs na południe w kierunku Antarktydy trwał w najlepsze.                                 9 marca – po śniadaniu odbyliśmy kolejną wycieczkę na wyspę, gdzie pojawiały się większe kolonie pingwinów. Pogoda tego dnia był fatalna, zmagaliśmy się z porwistym wiatrem i śniegiem z deszczem. W takich warunkach zawodnicy z drugiego statku Loffe biegli swój maraton. Mnie maraton czekał następnego dnia. Płynęliśmy dalej w kierunku Wyspy Króla Jerzego. Po kolacji odbyłem krótki trening na bieżni. Wieczorem podczas przydzielania numerów startowych otrzymałem nr 2. Numer 1 został przyznany niewidomemu zawodnikowi na statku Loffe, był to najprawdopodobniej pierwszy niewidomy maratończyk, który ukończył maraton na Antarktydzie. Nazajutrz czekał mnie wielki dzień !       winner cup 10 marca – dzień Maratonu! Wystartowałem o godz. 9.00. Po 3 godzinach 17 minutach i 55 sekundach minąłem jako pierwszy linię mety! Sen o Victorii się spełnił! Trasa była bardzo ciężka. Biegłem 3 pętle po 14 km. Trasa przebiegała między bazą rosyjską, argentyńską i chińską. Największa różnica wzniesień wynosiła około 200 metrów. Trasa była na tyle błotnista, że spokojnie można było w tym błocie zostawić buty. Niewielkie odcinki biegliśmy po śniegu. Pierwsze dwa okrążenia przebiegłem w dobrym tempie. Zmęczenie dało znać o sobie podczas trzeciej pętli., Wzmógł sie wiatr i zaczął padać śnieg z deszczem, rozpoczęła się walka z sobą i z naturą. Bardzo bolały mnie nogi, ale udało się! Na metę wbiegłem z flagą Idee Kaffee i klubu LKS Zantyr Sztum. Byłem bardzo szczęśliwy! Po biegu organizatorzy od razu zabrali mnie na zodiaka i zawieźli na statek, gdyż pogoda bardzo sie pogarszała. Prysznic, lunch i odpoczynek !                                                                    11 marca – rano miałem jeszcze bóle mięśniowe, które skutecznie przypominały mi o wczorajszym biegu. Po śniadaniu wziąłem udział w niesamowitym spływie kajakowym wśród fiordów jednych z zatok antarktycznych i zatoki Paradise Bay. Później odbyło się oficjalne ogłoszenie wyników i dekoracja na statku Loffee.      12 marca – kolejny dzień zwiedzania wysp z koloniami urokliwych pingwinów.   13 marca – ostatni dzień na Antarktydzie. Biały kontynent pożegnał nas piękną słoneczną pogodą z niebieskim niebem jakiego nie ma w żadnym innym miejscu na świecie. Ostatnia wycieczka po lądzie Antarktydy, ostatnie sesje zdjęciowe i ostatni niesamowity punkt ? morsowanie w morzu Antarktycznym! Długo tego nie zapomnę. Pożegnaliśmy Antarktydę kierując się w stronę przylądka Horn.          14 marca – dzień spędzony na morzu. Żeby nie próżnować zrobiłem trening na bieżni.                                                                                                           15 marca – kolejny dzień na morzu. Opłynęliśmy urokliwy Przylądek Horn. Wieczorem wziąłem udział w pożegnalnej kolacji z Kapitanem statku , który wręczył mi na pamiątkę starą mapę z własnoręcznym podpisem.                      16 marca – o godz.8.00 dopłynęliśmy do Ushuaia. Czekał mnie jeszcze cały dzień w podróży do Buenos Aires.                                                                  17 marca – o godz. 10.30 miałem zaszczyt wziąć udział w spotkaniu z Ambasadorem w Ambasadzie Polskiej w Buenos Aires. Popołudniu odlecieliśmy do Amsterdamu.                                                                                            18 marca – czekały mnie kolejne loty- najpierw do lot do Berlina, następnie do Gdańska. Na lotnisku w w Polsce powitała mnie najbliższa rodzina, znajomi i niezawodny team Idee Kaffee, który wręczył mi okazały puchar za zwycięstwo . Po drodze jeszcze krótka wizyta w Radiu Gdańsk i wywiad dla tej stacji. W Sztumie przywitała mnie grupa najwierniejszych kibiców- członkowie klubu, władze miasta, rodzina, przyjaciele, znajomi.                                                    19 marca – bardzo miłe powitanie przez dyrekcję , pracowników, uczniów mojej szkoły podstawowej nr 2 w Sztumie. No ale niestety wszystko co piękne szybko się kończy! Pamiętajcie – Nie tylko warto, ale wręcz trzeba spełniać swoje marzenia 🙂 !

Wyjazd dofinansowany był ze środków promocji Miasta i Gminy Sztum.