Z archiwum X- II Otwarte Mistrzostwa Lekkoatletycznego Klubu Sportowego ZANTYR Sztum
Ten dzień, te zawody niewątpliwie przejdą do historii sztumskich biegów. Nic tego dnia nie zapowiadało tylu tajemniczych, a zarazem niemożliwych do wyjaśnienia wydarzeń podczas minionych mistrzostw. Dzień fünfundzwanzig 06. 2015 jahre, bo tego dnia odbyły się te zawody, pierwotnie zaplanowany był na dzień 26 czerwca, zmiana terminu, jak później się okazało nie była przypadkowa i wywołała lawinę dziwnych zdarzeń przed w trakcie i po biegu. Biuro zawodów, zostało wyznaczone na plaży miejskiej w Sztumie. Na stracie zgromadziła się liczna grupa sztumskich biegaczy głodnych rywalizacji. Kurtuazja, cukrowanie, lizusostwo było słychać niemal w co drugiej rozmowie pomiędzy biegaczami a tak naprawdę, każdy chciał wygrać z każdym, każdy chciał zdeptać każdego na trasie. Zaczęło się od niespodzianki, Bartosz Mazerski rezygnuje ze startu z uwagi na wykonywane w tym dniu obowiązki – zakończenie roku szkolnego, dlaczego akurat w tym dniu ! Czy to przypadek ?. Czy ktoś mu to celowo zaplanował ! Przygotowywał się do tych zawodów przecież ponad sześć miesięcy. Ale co się dziej dalej murowany faworyt do zwycięstwa Andrzej Rogiewicz po dziwnym telefonie oznajmia, że ten strat traktuje treningowo i szybciej jak 4 min. 10 sekund na każdy kilometr biec nie będzie. Przypadek !!! W tej sytuacji, cały ciężar faworyta spada na mnie, byłem na to przygotowany, zaczęto dzielić skórę na niedźwiedziu i ludzie zaczęli mi gratulować pierwszego miejsca. Ale jak to w życiu bywa za pięknie być nie mogło. Ktoś lub coś psuje mi ten dzień. W ostatniej chwili, w trybie pilnym sprowadzono tajemniczego zawodnika. Se myślę kto to kuźwa jest, nie znam typa. Marcin Urbanowski, ktoś z tłumu krzyknął, tętno od razu skoczyło mi na 185, więc rozgrzewki już nie potrzebowałem. Ale co tam drugi też mogę być. Start biegniemy, pierwsze kilometry dwa w grupie, nagle na drugim, jak zaprogramowana maszyna, rzekł bym terminator do przodu wyrusza właśnie zawodnik Urbanowski. Ja również się zrywam ale takiej prędkości nie jestem w stanie jeszcze osiągnąć może zrobię to w 2026 roku. Przez najbliższe 10 kilometrów nie dzieje się nic ciekawego. Dla potwierdzenia dziwności wydarzeń tego dnia, od dziesiątego kilometra bieg, na moje zlecenie ( wykonuje telefon w trakcie biegu ) zostaje udokumentowane w postaci filmu, który możecie oglądać ( niestety tożsamości ekipy nagrywającej nie mogę ujawnić). Agenci Manio i Magister świetna robota.
Jest dwudziesta sekunda nagrania, kiedy Marcin Urbanowski odbija się prawą nogą na wysokości strzałki, informującej o ostrym skręcie w lewo i mknie nie zagrożony do mety. Czemu nie zrobił tego lewą nogą ?, nigdy tego nie zrozumie co właśnie się tu wydarzyło. Pilotem prowadzący ten wyścig jest nasz sztumski Lance Armstrong Pan Mieczysław Dobrenko, czemu nie wystartował w tych zawodach ?. Prawda wyszła na jaw na końcu, tuż przed startem, do samochodu Pana Mietka wsiada nasz kolega Mirosław Anaczkowski i coś wyciąga z reklamówki ( wygląda to jak koperta ale nie mogę tego potwierdzić ). Jak się okazuje, kolega Mirek odbiera podczas ceremonii wręczenia nagród, właśnie nagrodę za najstarszego uczestnika, a jak wiadomo, udział Pana Mieczysława pokrzyżował by koledze Mirkowi ten cel.
W lesie można spotkać różne zwierzęta, dziki, sarny, łosie ale kaczkę na dewizówce naprawdę ciężko. Tak jest 4 minuta 30 sekunda nagrania kiedy na planie pojawiam się ja, entuzjastycznie przywitany przez moich najwierniejszych kibiców. Dlaczego kaczka a to ze względu na moją technikę biegu, jak to śmiesznie wygląda, a w rzeczywistości jak się biegnie myślisz, że jest wszystko w porządku. Mój fan Magister powiedział mi, ? truskawa jakby twój PLANT MANAGER zobaczył cię jak biegniesz to zakład w którym pracujesz otrzymał by dotację z PFRON-U na ciebie”. Ale tyle o mnie. Idziemy dalej. Najdziwniejszy moment tego biegu, Jan Giembicki, który w zakręt wchodzi będąc na pozycji nr 3, zostaje potraktowany przez nieznajomą postać, z uwagi na ustawienie kamery nie widoczną na filmie, czymś w rodzaju gazu, który dekoncentruje naszego zawodnika. Nieświadomy niczego biegacz Jan, przekonany, że na mecie melduje się trzeci nie wieży własnym oczom kiedy to na tablicy wyświetla się przy jego osobie piąta pozycja,nie wierzy że przed nim są dwaj inni zawodnicy Krzysztof Spalk i Andrzej Rogiewicz. Swoją drogą zdjęcie zrobione tym Panom wbiegającym na metę, trzymających się za ręce, gdzie jeden z nich wygląda jak wyprany piżmak, a drugi uśmiechnięty, wypoczęty to chyba najlepsze zdjęcie jakie pokazuje emocje towarzyszące bieganiu w mojej karierze biegowej. Zdjęcie można zobaczyć na stronie ZANTYRA. Janek aby wyrównać szanse w przyszłym roku , zadeklarował, że na trzecie mistrzostwa ściągnie sobie biegacza Łukasza Kujawskiego. Pawła Oliwińskiego kolejnego zawodnika na mecie, również wprowadzono w błąd, gdyż ktoś zażartował a Paweł uwierzył i wystartował do tego biegu z Białej Góry. Na zakręcie był na 26 km a nie jak pozostali na 10 km, co mocno go osłabiło. 6 minuta 15 sekunda biegu w kadrze pojawia się w Bogdan Cebula. I tu pytanie. Co słyszycie kiedy Bogdan przebiega ?. Mi się wydawało, że nic ale dzisiaj dotarła do mnie ekspertyza nagrania z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji, które potwierdziło, że Bogdan Cebula biegnąc śpiewa piosenkę autorstwa grupy Universe – ? Tacy byliśmy jeszcze wczoraj ? – dlaczego !!!. Swoją drogą Bogdana obstawiałem w roli faworyta na podium, ale obowiązki jako organizatora spowodowały, że do biegu przystąpił bez rozgrzewki. Najbardziej śmieszna sytuacja miała miejsce, kiedy do samochodu zbliżał się Bartosz Zdziennicki. Dlaczego w tym czasie i w tym miejscu akurat zaczęło się gromadzić najwięcej much ?. Kto zna Bartka to wie, że on bardzo lubi nasze lasy och bardzo. I ostatnia chyba najbardziej bulwersująca sprawa miała miejsce podczas ceremonii wręczenia nagród. Koleżanki Angelika Pyzik-Kapszewicz a także Rzatkowska Joanna, celowo wprowadzają w błąd koleżanki Urbanowską i Beger informując je, że ceremonia odbędzie się o godzinie dwudziestej. Nic nieświadome udają się na chwilę do domu aby przygotować się do ceremonii, w końcu zajęły miejsca na podium. Zaraz jak wyjechały ceremonia się rozpoczęła, ich zabrakło no i panie Joanna I Angelika wskakują na pudło co również jest uwidocznione na zdjęciu.
Poważnie mówiąc, super zorganizowana impreza, mająca na celu propagować bieganie, szczególnie wśród mieszkańców naszej gminy. Duże brawa dla Państwa Rozenbergów za pomysł i organizację, klub za wsparcie, biegaczom za udział. Wiem, że w planach Sławka Rozenberga jest organizacja maratonu. Ale, żeby zorganizować dużą imprezę, trzeba zacząć od małych rzeczy. Pierwsze kroki zostały postawione. Czekamy na rozwój sytuacji. Do zobaczenia za rok.
Chętnik Rafał